AnnS prowadzi tutaj blog rowerowy

AnnS

Realizacja trasy, ułożonej wczoraj

  • DST 43.84km
  • Teren 20.00km
  • Czas 02:39
  • VAVG 16.54km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 27 stycznia 2008 | dodano: 27.01.2008

Realizacja trasy, ułożonej wczoraj palcem po mapie. Na mapie to ładnie wyglądało, w rzeczywistości jeszcze lepiej. Wszelkie możliwe atrakcje Gołoborza za jednym zamachem zaliczyłam. W zamiarach miałam też ukrycie mojego pierwszego geocacha.
Na początek - rozgrzewka - najpierw przez miasto, sekułę, kawałek po płaskiej żwirówce, potem wpoprzek przez sinusoidę, trochę błota i znowu przyjemna prosta. I tu koniec przyjemności, nawrót i wspinaczka pod górkę (na razie tylko górkę), potem nawrót z górki i znów pod górkę.
Dalej płasko, ale duuużo piachu, początkowo na drodze, w końcu prowadzącej do rozległej wręcz pustyni. Ostatni wiatr utworzył tu bardzo ciekawe formy ;) Zakręt w las i piachu ciąg dalszy, tylko teren bardziej pofałdowany. Chyba tutaj niedawno żołnierze trenowali, bo na piachu była masa odciśniętych butów, a raczej nikt normalny się tu nie zapuszcza ;)
W końcu piach się skończył i trasa zrobiła się naprawdę ciekawa - biegła trawersami wokoło trochę większych górek i bagienek. Z boku płynął strumyk, po którym biegaliśmy na LeniachWTerenie. Dalej nawrót i jeszcze trochę kręcenia się po naprawdę łagodnych góreczkach i powrót do strumyka.
Przeprawa przez strumyk i... tak tu ukryjemy cacha. Bagienko, piękne bagienko po ośki w rowerze. Skrzynka schowana, buty już trochę mokre, jedziemy dalej.
Tak, chciało by się jechać, ale się nie dało, dalej z buta. Buty ociekające wodą, mimo ochraniaczy, w środku też mokro, ale kto by się przejmował.
W końcu dało się jechać, tereny rezerwatu Gołobórz - nieodłączna część każdego mojego wypadu, zwykle już droga powrotna do domu, ale nie tym razem. Odbiłam w pierwszą lepszą przecinkę i długa wspinaczka pod górę. Na przecince ogromne zwalone drzewo, efekt nocnej wichury. W okolicy jeszcze kilka wywróconych drzew. Wyciągam aparat, żeby zrobić fotkę... kurczę, gdzieś zgubiłam pasek od aparatu. W tył zwrot i wracamy - tym razem z górki :D Pasek się znalazł niedaleko, gdzie poprzednio wyciągnęłam aparat. A teraz z powrotem pod górkę, na szczycie deja vu - o na tym skrzyżowaniu już byłam, skręt tym razem w drugą stronę i nawrót w jakąś przecinkę, średnio nadającą się do jazdy. Dalej z górki, skręt, nawrót i znów kolejną przecinką w górę, ale chyba coś mi się pomyliło, bo ścieżka szybko się skończyła i zaczęło się manewrowanie między jałowcami. Ostatecznie dotarłam do drogi, którą teoretycznie mogłam dojechać do domu, ale skąd że znowu. Znowu skręt pod górkę, żeby za chwilę zjechać krętą ścieżką i znaleźć się w miejscu wyjścia. Znowu na drodze do domu i znowu nawrót pod górkę. Przy okazji spotkałam pana Bogdana, jak biegał - chyba dziś nie pojechał z atlas teamem na rower. Rundka dookoła poligonu i w końcu wyjechałam z lasu. Trasa dała nieźle w kość, ale i tak ciągle mało. Czas na niezaplanowaną część programu.
Teren już wycisnął ze mnie ostatnie krople potu, więc dalej rozjeździk na szosie. Przez Rakowiec, Wólkę Wołyniecką, Stok Wiśniewski do Lipniaka i z powrotem lasem, ale tym razem po płaskiej ubitej powierzchni - ale lekko się zrobiło ;) W międzyczasie bidon opustoszał, zabrakło papu, a żołądek mruczał, że czas wracać na obiad, toteż tak zrobiłam.
Dziś jeszcze trochę wiało, ale już nie tak jak wczoraj. Temperatura spadła: 3*C, słoneczko chwilami wyglądało, a jak wróciłam zaczął padać mokry śnieg.
avgHR: 157
maxHR: 180


Kategoria Tylko ja i mój rower


komentarze
djk71
| 19:01 niedziela, 27 stycznia 2008 | linkuj Ładna wycieczka i fajny opis.
I brak śniegu... gdzie tu sprawiedliwość?
RoboD
| 18:57 niedziela, 27 stycznia 2008 | linkuj > Buty ociekające wodą, mimo ochraniaczy, w środku też mokro, ale kto by się przejmował.

Ja bym się przejmował. Brrrr... nie cierpię mokrego obuwia.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!