Byle gdzie, byle po czym
-
DST
32.40km
-
Teren
28.00km
-
Czas
01:57
-
VAVG
16.62km/h
-
VMAX
32.60km/h
-
Temperatura
21.0°C
-
Sprzęt Złom
-
Aktywność Jazda na rowerze
W planach było szosowa trasa na Kózki-Sarnaki, a że kobieta zmienną jest, to plany się szybko zmieniały. Po dojechaniu do szosy tylko ją przekroczyłam i pojechałam w las sprawdzić jak tam bajorka na drodze się trzymają, a że dało się już przejechać to pojechałam dalej do Rozwadowa. Stąd miałam szosą już jechać do Sarnak, ale znowu mi się odmieniło i ruszyłam dalej prosto przez pola, dojeżdżając do Hołowczyc. Tam zawróciłam na dobrze znaną drogę na Mierzwice, z której znowu mnie poniosło jakąś bliżej niezidentyfikowaną dróżką w las. Dróżka ta doprowadziła mnie na tereny podmokłe, gdzie trzeba się było przedzierać po błocie przez krzaczory. Taki mały przedsmak LwT :) Przy okazji zaliczyłam dziurzasto-korzeniasty zjazd i przeżyłam, choć cały czas żałowałam, że amortyzatora na twardszy nie napompowałam, bo dobijał do końca. Ostatecznie jednak trafiłam na coś bardziej cywilizacyjnego i zjechałam na szosę w Mierzwicach.
A do Sarnak nie dojechałam ;)
Kategoria Tylko ja i mój rower, Eksploracja